portal dla żonatych księży

Papież Franciszek podpisuje tekst potwierdzający, że Amoris Laetitia zezwala na Komunię dla rozwiedzionych i "ponownie żonatych. Teolog dr Piotr Kwaśniewski skomentował wcześniej, że Dla chrześcijan powołanie to staje się wezwaniem do bycia uczniem Chrystusa. W tym punkcie dochodzimy do powołania chrzcielnego, które jest „źródłem i szczytem” wszystkich powołań. To również to powołanie otwiera serca niektórych ludzi, żonatych i celibatariuszy, na powołanie Kościoła, w imieniu Pana, do służby wspólnocie. Dyskusja o dopuszczeniu żonatych mężczyzn do niektórych funkcji księży toczy się w Kościele od dawna, ale papież Franciszek jest do niej przychylniej nastawiony niż jego poprzednicy. Watykan proponuje dyskusję w Kościele nad dopuszczeniem żonatych mężczyzn, świecących przykładem pod względem wiary i moralności (po łacinie Watykan zatwierdził prośbę biskupów filipińskich o pozwolenie na święcenie kwalifikowanych katolików, w tym mężczyzn żonatych, na stałych diakonów, aby przeciwdziałać rosnącej dysproporcji między księżmi a katolikami w kraju. Spis treści 1 Historia decyzji 2 Czemu taka decyzja 3 Reakcje społeczności 4 Jakie będą ich obowiązki Historia decyzji Papież Franciszek Bp Hollis postuluje utworzenie odpowiedniej komisji, która zbadałaby taką możliwość – jak się wyraził – „w nowej sytuacji”, czyli po przyjęciu przez Kościół katolicki dużej liczby żonatych księży anglikańskich. Na pewno dyskusję o celibacie ożywiła niedawna wypowiedź Franciszka dla niemieckiego dziennika „Die Zeit”. Ich Möchte Gerne Eine Frau Kennenlernen. Bezżeństwo i celibat księży to od wieków jedna z podstaw kapłaństwa w Kościele katolickim. Czy w XXI wieku ta tradycja zostanie zmieniona? W ostatnim czasie pojawiła się taka myśl dotycząca mieszkańców konkretnego obszaru, a teraz Watykan powraca do tej idei. Sama sprawa nie jest nowa. Już wcześniej pojawiały się głosy, czy na odludnych terenach, gdzie występuje deficyt księży, nie powinno być zgody na przyjmowanie święceń kapłańskich przez żonatych mężczyzn. Na poważnie ma się tą propozycją zająć zwołany na październik do Watykanu synod biskupów z terenów Amazonii. Jak podaje „The Guardian”, w dokumencie roboczym przygotowanym przed tym spotkaniem mowa jest o tzw. viri probati (wypróbowanych mężczyznach), czyli „mężczyznach o udowodnionej wartości”. W praktyce chodzi o żonatych wiernych, którzy mogliby zostać księżmi. „Chociaż stwierdzono, że celibat jest darem dla Kościoła, pojawiły się prośby, aby dla najbardziej odległych miejsc rejonu omówić możliwość nadania święceń kapłańskich starszym mężczyznom” – czytamy w dokumencie. „Wspólnoty mają trudności ze sprawowaniem regularnie Eucharystii z powodu braku kapłanów. Z tego powodu, zamiast zostawiać te wspólnoty bez Eucharystii, powinno się zmienić kryteria przygotowania i wyborów osób upoważnionych do jej celebracji” – brzmi zalecenie. Temat powraca To nie pierwszy raz, gdy w przestrzeni publicznej pojawia się informacja o takiej możliwości. W listopadzie 2017 roku pisaliśmy o tym, że Franciszek wyszedł z propozycją debaty na umożliwienie żonatym mężczyznom z regionu Amazonii w Brazylii zostanie kapłanami. Z kolei na początku 2017 roku papież mówił, że Kościół powinien umożliwić żonatym mężczyznom zostanie kapłanami w określonych okolicznościach. W wywiadzie dla niemieckiej gazety „Die Zeit” papież mówił, że duchowni muszą „rozważyć, czy istnieje taka możliwość i określić warunki oraz to, jakie zadania osoby te będą mogły wykonywać”. Podkreślił, że chodzi przede wszystkim o odległe społeczności. Agencja Reutera przypomniała, że biskup Rzymu jest jednak przeciwnikiem wyświęcania wszystkich żonatych mężczyzn oraz osłabienia zaangażowania Kościoła w celibat, który w opinii Franciszka jest cnotą umożliwiającą kapłanom całkowite poświęcenie służbie Bogu. Czytaj też:Watykan przygotował wytyczne dla księży, którzy mają dzieci. Co Kościół radzi duchownym? Zawsze na drugim miejscu - o tym jak to jest być żoną księdza (greckokatolickiego)?Grafik dnia jest dostosowany do tego, o której mąż odprawia mszę, a przecież ma też inne obowiązki – nabożeństwa, spowiedź, wyjazdy do chorych, pracę w szkole. Nie mogą mu w tym przeszkadzać zwykłe obowiązki domowe, typu odwożenie dzieci do szkoły. Nie ma mowy, żeby odwołać albo przesunąć mszę z tego powodu, że dziecko trzeba zawieźć na zajęcia do szkoły IWONĄ MARCISZAK, teologiem, żoną księdza greckokatolickiego,rozmawia TOMASZ MAĆKOWIAKCzy współczesna dziewczyna byłaby w stanie udźwignąć rolę żony duchownego, tak jak pani?Jeśli jest to wierna Kościoła Greckokatolickiego, to będzie jej łatwiej, bo ona zna taki model – z pewnością spotkała żonatego księdza, jego żonę i dzieci. Ma na ten temat jakieś wyobrażenie. Ale jeśli jest to kobieta z Kościoła Rzymskokatolickiego, która z żonatym księdzem się nie spotkała, to chyba byłoby jej znacznie trudniej. A czym się różni pani życie od życia pani koleżanek, znajomych, osób w podobnym wieku i sytuacji życiowej, których mężowie są świeckimi osobami? Różnice są spore. Duchowe, religijne, ale też praktyczne – nawet w organizacji życia w domu. Najistotniejsze jest chyba to, że w rodzinie księdza jest się zawsze na drugim miejscu. Na pierwszym miejscu jest praca i posługa męża, bo parafia jest najważniejsza. Dopiero potem jest cała reszta. Świadomość tego bywa czasami trudna. Czyli nie ma kompromisów?Na tej płaszczyźnie nie ma. Decydując się na taki związek, kobieta decyduje się też na takie życie. Znam kobiety, które zajęły się domem i świadomie zrezygnowały z pisania doktoratu, żeby mąż mógł pisać doktorat. Z byciem żoną księdza jest trochę podobnie? Trochę tak. Akurat znam to bardzo dobrze, bo my z mężem razem kończyliśmy studia doktoranckie w Warszawie. Mąż teologię pastoralną, a ja teologię dogmatyczną. I on doktorat napisał i obronił, a ja nie, bo w międzyczasie urodziło się nam czworo dzieci. Wiem, że takie decyzje podejmuje więcej małżeństw, to się zdarza. Mimo to uważam, że trudno to porównać do życia żony księdza. Różnica jest taka, że każdą małżeńską umowę, każdy kompromis można przegadać i ewentualnie zmienić. A ja kapłaństwa mojego męża nie zmienię. On zawsze będzie kapłanem. Ten wybór rzutuje na całą resztę życia. Powiedzmy, że chcemy zmienić mieszkanie. Albo przeprowadzić się do innego miasta. Nie możemy. Są sprawy ważniejsze, jest parafia, są ludzie, których tutaj mamy – oni nas potrzebują. Ale chcę podkreślić, że ta – zdawałoby się – trudność nie jest ciężarem, jeśli jest przyjęta świadomie. Pani tę trudność odczuwa?Na różnych poziomach inaczej. Wyrastałam w rodzinie religijnej i mieliśmy kontakt z żonatymi księżmi. Dla mnie to nie była nowość, wiedziałam, na co się decyduję. Są jednak dziewczyny, które wchodząc w taki związek, nie bardzo wiedzą, co je czeka. I pewnie nie jest im potem łatwo. A jak pani wspomina rodziny żonatych księży, które poznała pani wcześniej?Przede wszystkim jako bardzo pracowite, wspólnie zatroskane o parafian, o ich potrzeby. Ja jestem Ukrainką, moi przodkowie zostali przesiedleni w ramach akcji „Wisła”. Wyrosłam na Mazurach, ale środowisko grekokatolików trzymało się razem. U nas nie było cerkwi ani księdza, więc jeździliśmy regularnie na msze do sąsiedniego miasteczka. Chodziłam tam na katechezę, którą prowadziły siostry bazylianki, braliśmy aktywny udział w życiu parafii. Do dzisiaj posługę w mojej rodzinnej parafii pełni żonaty kapłan, bardzo oddany swej pracy, podobnie jak jego pojawiła się myśl, że zostanie pani żoną duchownego? Nie planowałam dla siebie takiej drogi życiowej. Miałam inne marzenia, ale zawsze związane z pracą na rzecz Kościoła. W Warszawie podczas studiów zostałam katechetką przy cerkwi i jednocześnie wśród dzieci rzymskokatolickich przy ul. Żytniej, gdzie codziennie miałam możliwość modlić się w miejscu, w którym modliła się kiedyś św. siostra Faustyna. Męża poznałam w parafii greckokatolickiej w Warszawie, studiował w warszawskim seminarium, później na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. I tak się jakoś poukładało – nie bez przeszkód – że postanowiliśmy się pobrać. Co was połączyło?Mąż pochodzi z Ukrainy i kiedy pisał pracę magisterską, poprosił, żebym mu pomogła wy-gładzić ją językowo, chociaż świetnie znał polski, ale jednak w poprawnym pisaniu wymagał wsparcia. A decyzja o ślubie?Nie mieliśmy zbyt dużo czasu na zastanawianie się. Narzeczeństwo trwało zaledwie trzy miesiące. Kleryk greckokatolicki przed święceniami diakonatu musi się zdecydować, czy się ożeni, czy też woli zostać celibatariuszem – ma wybór. Po przyjęciu święceń już nie może się ożenić. Dlatego musieliśmy się szybko zdecydować. Jesteśmy razem od osiemnastu lat i nie żałuję. Jak wyglądało to narzeczeństwo?No na pewno inaczej…To znaczy?Nie było zwyczajowego chodzenia na randki, do kawiarni, na potańcówki, bo mój narzeczony mieszkał w seminarium, a tam możliwości wychodzenia na zewnątrz były ograniczone. A czym się różni pani życie od życia koleżanek czy krewnych, których mężowie nie są księżmi?Grafik dnia jest dostosowany do tego, o której mąż odprawia mszę, a przecież ma też inne obowiązki – nabożeństwa, spowiedź, wyjazdy do chorych, pracę w szkole. Nie mogą mu w tym przeszkadzać zwykłe obowiązki domowe, typu odwożenie dzieci do szkoły, chociaż akurat u nas zazwyczaj robi to mąż. Nie ma mowy, żeby odwołać albo przesunąć mszę z tego powodu, że dziecko trzeba zawieźć na zajęcia do szkoły muzycznej. Zresztą my, rodzina księdza, bierzemy czynny udział w życiu parafii: idziemy razem na mszę, pomagamy w jej przygotowaniu, prowadzeniu śpiewu, ale też sprzątamy, układamy kwiaty, prowadzimy akcje charytatywne i różne wydarzenia na te potańcówki to już chyba możecie czasem pójść, skoro jesteście po ślubie?Na dyskoteki nie chodzimy, ale na wesela i inne uroczystości owszem. Bardzo lubimy razem do kawiarni? Czasami idziemy sobie gdzieś posiedzieć czy coś zjeść. Do kina, do teatru, jeździmy razem na rowerach i na spędzacie wakacje?Czekamy na stosowny czas, kiedy przyjedzie do nas inny kapłan, który męża zastąpi w parafii, i wtedy możemy wyjechać razem – na tydzień, na dwa, czasem uda się nawet na trzy tygodnie. Albo – i to się częściej zdarza – jadę sama z dziećmi, a mąż zostaje w parafii. Nie ma chwili wytchnienia od tego oficjalnego życia?Mąż jest bardzo zaangażowany. Sąsiednie parafie rzymskokatolickie czasami proszą go o pomoc, więc on tam idzie spowiadać, głosić homilie czy rekolekcje. Prowadzi również duszpasterstwo motocyklistów. Stargard jest niedużym miastem, wszyscy się tu znamy, mojego męża i mnie ludzie rozpoznają na ulicy. Nie ma mowy o anonimowości. A czym się pani zajmuje zawodowo?Jestem teologiem, uczę religii, nie tylko dzieci z rodzin greckokatolickich, ale też rzymsko-katolickich. Bardzo to ciekawe, bo na przykład moich rzymskokatolickich uczniów przygo-towuję obecnie do bierzmowania. A w Kościele Greckokatolickim bierzmowania się udziela dzieciom przy chrzcie. Te drobne różnice są bardzo wzbogacające. Pomagam młodym ludziom, często zagubionym, znaleźć drogę do Boga – czyli robię prawie to samo, co mój mąż. Uczę również języka mąż ksiądz ma swoje domowe obowiązki?Oczywiście. Robi w domu to wszystko, co powinien robić każdy mąż: naprawia pralkę, chodzi na zakupy, sprząta, ma swój dyżur w kuchni. Chodzi z dziećmi do lekarza, odrabia z nimi lekcje, chodzi na wywiadówki. Czuwa, gdy są chore, odwozi na dodatkowe zajęcia. Normalny tato. Taki zupełnie normalny?Z mojej perspektywy tak. Nasza córka ma siedemnaście lat, najmłodsza sześć. Mąż wie, co to znaczy zbuntowana nastolatka, ale też doskonale wie, co to są pieluszki, grymasy dziecięce, choroby. W ubiegłym roku nasze najmłodsze dziecko urodziło się przedwcześnie, martwe. Przeszliśmy przez to bolesne doświadczenie, i ja, i on. To wszystko ma swoje znaczenie w pracy duszpasterskiej. On wie, jak wygląda normalne, zwykłe życie jego parafian na każdej się buntują niejednokrotnie przeciw wychowaniu religijnemu. U was też tak jest?Mam wrażenie, że takie kryzysy są również obecne w rodzinach, w których rodzice głęboko przeżywają wiarę. Dzieci to jakoś wyczuwają i się buntują – choćby z samej chęci buntu, bo według nich Kościoła jest w domu za dużo i nie ma gdzie przed nim uciec. Mamy znajomych, u których do takiej sytuacji doszło. To jest zmęczenie materiału i zdarza się także w rodzinach kapłańskich. U nas na razie rozwija się wszystko dość harmonijnie. Nasz syn ma jedenaście lat i jest ministrantem w parafii mojego męża, jak większość synów naszych księży służy do mszy swojemu tacie. Ale nie zawsze ma na to ochotę i staramy się to zrozumieć, nie namawiamy. Czekamy. A dzieci się nie skarżą na sytuację, w jakiej żyją?Oczywiście, że czasami się skarżą, doskwiera im to, że mają węższe ramki, że są pod stałą obserwacją. A są?No nie da się ukryć! Ksiądz jest osobą publiczną, która uczy innych, jak mają żyć. To się przenosi na rodzinę księdza. Pani też się czuje bacznie obserwowana przez parafian?No pewnie! Ludzie komentują, jak się zachowujemy w kościele, jak się ubieramy, jakim samochodem jeździmy. Mamy cudownych parafian, dlatego nie jest to szczególnie uciążliwe. Ale bycie pod czujnym okiem ma też swoje dobre strony. Kiedy byłam w szpitalu, to parafianie przynosili mojej rodzinie posiłki, przychodzili do mnie w odwiedziny, starali się pomagać, tak jak potrafili. Samochód to tradycyjny temat plotek o rzymskokatolickich księżach! To naturalne, ludzie sprawdzają, jaki status materialny ma ich ksiądz. Kiedy mąż robi zakupy, to niektórzy bacznie się przyglądają, co wkłada do koszyka, czy przypadkiem są tam jakieś luksusowe towary, na które ich nie stać. My jednak żyjemy dość skromnie, więc żadnych luksusów nie nie, da się wytrzymać. To nie jest dokuczliwe, jeśli odpowiednio do tego podejść. Może bardziej przeszkadza to naszym dzieciom. Ja świadomie wybrałam takie życie, im czasami jest trudno, bo one tego nie wybrały, urodziły się w rodzinie kapłana. Nie mają z kim się porównać, bo w okolicy nie ma dzieci, których tato byłby jak sobie z tym radzą?Istnieje w naszej diecezji środowisko rodzin księży greckokatolickich. Spotykamy się parę razy w roku, nasze dzieci też się zaprzyjaźniły i utrzymują ze sobą kontakt, także przez media społecznościowe. To duża ulga dla nich. Wiedzą, że są dzieciaki, które żyją w podobny sposób, mają te same problemy. My – żony księży greckokatolickich – również. Jesteśmy blisko związane, dzwonimy do siebie, spotykamy się, radzimy, tworzymy swego rodzaju wspólnotę. Przed wojną było nawet oficjalne stowarzyszenie żon księży „Dola”, które miało muszkieterskie hasło: Jedna za wszystkie, wszystkie za się spowiadają u taty?Nie. Nie praktykujemy tego, jeśli tylko jest taka możliwość. Dziewczynki, kiedy były małe, spowiadały się u ojca, ale w pewnym momencie zaczęły się wstydzić – to normalne. Gdzie ta spowiedź się odbywała?W cerkwi. Dzieci stały w kolejce do konfesjonału razem z innymi penitentami. I miały świadomość, że w środku siedzi tata? i przyznam, że długo się tego uczyłam. Przecież my też się czasem posprzeczamy i mamy do siebie o coś żal – jak w każdym małżeństwie. Ale kiedy mąż jest w kościele i posługuje jako kapłan, to ja to potrafię oddzielić od tej codziennej szarzyzny. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale ja tę różnicę czuję. Ksiądz Twardowski to kiedyś pięknie napisał: „Przed swoim kapłaństwem klękam”.Ja też klękam przed kapłaństwem swojego męża. Słucham jego homilii, z jego rąk przyjmuję czy pani się spowiada u męża?Dwa razy w życiu tak się przytrafiło, bo akurat nie było innego kapłana w pobliżu, a pragnęłam przystąpić do Eucharystii. Jeśli dobrze pamiętam, nie było to aż tak bardzo trudne. Pamiętamy, że oboje nas obowiązuje tajemnica spowiedzi, więc słowa, które tam padają, pozostają tam, gdzie padły. Nie wracamy do tego, już więcej o tym nie rozmawiamy. Być może ta spowiedź pomogła nam nie czuła pani dyskomfortu?Na pewno ta spowiedź była trudniejsza niż zwykle. Czyli jako stała praktyka nie zdaje to egzaminu?Oczywiście, że nie! To nawet nie jest wskazane. Granice ludzkiej prywatności, intymności w relacji z drugą osobą to jest bardzo skomplikowany mechanizm. Nie jest to typowa praktyka. Czy zna pani przypadek dziecka kapłana, które odeszło z Kościoła?Tak, to się zdarza. Niezbyt często, ale jednak. Nie mam tu na myśli formalnej apostazji, tylko po prostu zaprzestanie praktyk, obojętność. Czasem się to łączy z naruszeniem więzi z ro-dzicami, szczególnie z ojcem. Rozwody?Bardzo rzadko, ale, niestety, są. Ksiądz, który się rozwiedzie, nie może już wstąpić w kolejny związek i żyje dalej jak celibatariusz. Ale z bliska takich sytuacji nie znam, więc trudno mi się wypowiadać na temat tego, jak oni potem sobie radzą, czy się kontaktują, jak organizują życie przyczyną rozwodów jest to, że kobiety nie wytrzymują ciśnienia? Nie wiem i nie chciałabym się w to wgłębiać, bo to są ludzkie dramaty. Powiem tylko tyle, że życie w rodzinie, która jest cały czas przy parafii, a ponadto jest cały czas na świeczniku, jest trudne, nawet bardzo trudne. Pani sobie z tym jakoś umie poradzić?Z tym, że w markecie ludzie patrzą, co ja albo mąż wykładamy z koszyka na taśmę? Jak żyje nasza rodzina? Myślę, że sobie radzę. Chciałabym, żeby nasza rodzina była przede wszystkim przykładem wiary, umiejętności radosnego życia nią – to chyba jest żony księży mogą wykonywać świecki zawód, niezwiązany z parafią i żyć zupełnie poza tym światem?Tak. W Polsce może rzadziej, ale na Ukrainie jest normalne, że ksiądz z rodziną mieszka w jednym mieście, a parafię ma w innym. Dla sąsiadów są zwykłą rodziną. Tata rano jedzie do pracy, sąsiedzi mogą w ogóle nie wiedzieć, że jest księdzem. Jego żona pracuje w biurze, dużej firmie, żyje jak normalna, zamężna kobieta. I na msze chodzi do swojej parafii, tam, gdzie mieszka, a nie do sąsiedniego miasta, gdzie jej mąż jest proboszczem. Parafianie tej żony w zasadzie nie widują. Jest to może pewien sposób na bycie anonimowym, zwykłym, bez z mężem mieliśmy już tak wiele różnych sytuacji związanych z naszym życiem: Jak to, żona księdza? W dodatku katolickiego księdza… Dzisiaj opowiadamy to jako anegdoty, ale różnie bywało. To znaczy jak?Na przykład na porodówce pielęgniarka wypełniała ankietę rodzącej. Na pytanie: „Zawód męża?” bez zastanowienia odpowiedziałam: „Ksiądz” – mina położnej była bezcenna! Przez cały czas pobytu w szpitalu przychodziły do mnie inne pielęgniarki, żeby zobaczyć, która to pacjentka ma dziecko z księdzem. Przysłuchując się dyskusji na temat celibatu w Kościele Rzymskokatolickim, zastanawiam się, ile kobiet zdecydowałoby się świadomie na bycie żoną księdza… Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Nie mamy wzorca, brak wyobrażeń na temat tego, jak by to miało wyglądać. Plebanie w dużych miastach to są często takie męskie koszary, proboszcz i kilku wikariuszy. Mam doświadczenie życia jako żona księdza katolickiego obrządku wschodniego i tego się w dużych parafiach greckokatolickich jak to rozwiązujecie? Każda rodzina mieszka osobno, nie ma wspólnych plebanii. Wyjątkiem jest nasza parafia katedralna we Wrocławiu. Na plebanii mieszka przeważnie proboszcz z rodziną, a pozostali księża mają swoje mieszkania na terenie parafii albo nawet poza nią. Przypomina mi się katolickie seminarium w Eichstätt w Niemczech. Spadek powołań sprawił, że w budynkach seminaryjnych zrobiło się dużo wolnego miejsca. Dzięki wsparciu niemieckich fundacji studiuje tam sporo księży, kleryków i diakonów z katolickich Kościołów wschodnich – koptyjskiego, syryjskiego, greckokatolickiego itd. Księża są często żonaci i na studia doktoranckie przyjeżdżają z żonami i dziećmi. Dolne piętro budynku zostało przebudowane i przygotowano tam kilka mieszkań dla tych rodzin. I wygląda to teraz tak: katolickie seminarium, klerycy, księża w sutannach, a na parterze wózki niemowlęce i biegające dzieci. My też tam czasem bywamy. Niesamowicie to wygląda. IWONA MARCISZAK – doktorantka teologii, filolog, nauczyciel, żona ks. Rusłana, mama czworga dzieci, zajmuje się działalnością charytatywną, w wolnym czasie pisze ikony, piecze ciasta, śpiewa i gra na gitarze, jeździ z mężem na rozmowa pochodzi z lipcowego wydania miesięcznika dominikańskiego "W drodze". Znajdziecie tam Państwo też wiele innych ciekawych Redakcja portalu Dokument roboczy Synodu Amazońskiego, wywołał znaczne poruszenie w Kościele. Najbardziej kontrowersyjny temat dotyczy wyświęcania żonatych mężczyzn na terenie Amazonii. Jezuita na łamach The Jesuit Post zaznacza, że obawy wynikają z braku rozumienia kontekstu, w jakim powstają te propozycje. 17 czerwca został wydany Instrumentum Laboris (dokument roboczy) dla Synodu Amazońskiego, który będzie miał miejsce w tym roku w Rzymie. Dokument wywołał znaczne poruszenie w Kościele. Główne pytanie, które wypływa z dyskusji wokół dokumentu, a które może potencjalnie dotyczyć całego Kościoła, brzmi następująco: Czy naprawdę zaczną wyświęcać żonatych mężczyzn? A jeśli tak, to jaki to będzie miało wpływ na życie Kościoła poza rejonem Amazonii? Pytania te są istotne i będą szeroko komentowane w nadchodzących miesiącach. Ja natomiast chciałbym przypomnieć o tym, że pytanie to było już zadawane w Ameryce Południowej, oraz o tym, w jakim kontekście się ono zrodziło. Kontrowersja dotycząca żonatych księży Synod Amazoński stał się kontrowersyjny od momentu, gdy światło dzienne ujrzała propozycja ograniczenia celibatu. Dokument roboczy ujawnia wiele konkretnych propozycji, których poziom szczegółowości jest niespotykany w tego typu pismach. Jednakże nawet z tymi nowymi detalami dotyczącymi pełnego programu synodu tematem wyróżniającym się wśród pozostałych jest możliwość wyświęcania żonatych mężczyzn. Kościół w Amazonii zwołuje synod. Czy dojdzie na nim do przełomowej zmiany ws. celibatu? Pierwsze wielkie poruszenie wywołał komentarz jezuity Francisca Taborda, opublikowany w lutym br. Ten brazylijski teolog w wywiadzie dla portalu Crux potwierdził, że wyświęcanie żonatych mężczyzn będzie jednym z tematów "po to, aby wspólnota (…) mogła mieć niedzielną mszę". Wspomniał, że niedobór księży sprawia, iż wiele wspólnot w Amazonii musi przechowywać Najświętszy Sakrament przez tygodnie albo miesiące po to, aby mieć do niego regularny dostęp. Jednak w przypadku pszennych hostii w tak wilgotnym regionie jest to prawie niemożliwe. Komentarz jezuity dotyczący zastąpienia bardziej odporną na warunki atmosferyczne mąką w wyrabianiu hostii spowodował i tak już wystarczająco dużą awanturę, aby Watykan wystosował odpowiedź, jednakże bez jakichkolwiek nawiązań do wyświęcenia żonatych mężczyzn. Gdy dokument roboczy został wydany, media skoncentrowały się wyłącznie na możliwości wyświęcania żonatych mężczyzn. Tytuł z "The New York Times" był nadinterpretacją, a mógł być mylący: "Watykan otwiera drzwi do ograniczonego wyświęcania żonatych mężczyzn na księży". Rewolucyjna zmiana w sposobie przygotowywania hostii? Inny jezuicki teolog, Víctor Codina, stwierdził, że istnieje duże ryzyko nawet w samym podjęciu tego tematu, gdyż media zajmą się jedynie tą kontrowersją. Natomiast synod jest przede wszystkim poświęcony problemowi ekologii. To bardzo ważna kwestia w pontyfikacie papieża Franciszka, co zostało jasno wyrażone w encyklice Laudato Si’. Nie jest możliwe zrozumienie Kościoła w Amazonii - jego biedy, jego stanowiska względem reszty świata oraz jego żądań dotyczących duchownych - bez zrozumienia relacji pomiędzy rdzennymi mieszkańcami a ziemią. Jeśli Synod Amazoński jest kontrowersyjny, to uważam, że wynika to z braku rozumienia kontekstu, w jakim powstają te propozycje. Wyświęcanie viri probati, a więc zaufanych mężczyzn, żyjących w stabilnych rodzinach, może wydawać się rozwiązaniem radykalnym. Jednak pozory mogą mylić, ponieważ Kościół miał już podobne przemyślenia od kilku pokoleń. Jeśli więc nie zobaczymy istniejącego schematu, możemy błędnie rozumieć ostatnie propozycje jako przejaw radykalizmu, zamiast poważnego i pilnego apelu. W innym czasie i w innym miejscu W wielu częściach świata Kościół katolicki cierpi na brak księży, jednak nie w takim stopniu jak w Amazonii. Około 70% wspólnot na tym terenie nie ma księży, którzy mogliby celebrować mszę świętą w niedziele. Diecezja Alto Solimões, która znajduje się w miejscu, gdzie Brazylia graniczy z Kolumbią i Peru, ma jedynie 15 księży na 120 tysięcy katolików. Co więcej, część wspólnot złożonych z rdzennych mieszkańców nie miała kontaktu z księdzem od 10 lat. Amazonia to region, który aktualnie stoi w centrum zainteresowań, ale w późnych latach 60. i wczesnych latach 70. XX wieku dużym wyzwaniem dla Kościoła była praca wśród rdzennej ludności plemion Quechua i Ajmara w Ameryce Południowej. Jak pisze jezuita Jeff Klaiber w swojej pracy na temat historii Kościoła w Peru, kryzys powołań wśród lokalnej ludności datuje się na XIX wiek. W czasie kolonialnym mogło to zostać rozwiązane szukaniem księży wśród Hiszpanów, jednak uzyskanie niezależności zakończyło ten proces. W latach 1940-1970 Peru i Boliwia (pośród innych krajów) przyjmowały zagranicznych misjonarzy z Ameryki Północnej i Europy, co w obliczu boomu powołań związanego z okresem powojennym w tych regionach wydawało się najlepszym lekarstwem na brak powołań lokalnych. Jednak nawet napływ gringos wobec potężnego wzrostu demograficznego XX wieku nie wystarczał. Misjonarze byli bardziej tymczasowym plastrem niż długoterminowym rozwiązaniem. W 1968 roku populacja Boliwii wynosiła 4 miliony ludzi, a księży było jedynie 899. Wśród nich 701, to jest około 78%, pochodziło z zagranicy, głownie spoza Ameryki Łacińskiej. Natomiast w Peru, w 1973 roku, było niecałe 2,5 tysiąca księży na 13 milionów mieszkańców, z czego ponad 60% urodziło się za granicą. Naturalną, długoterminową odpowiedzią była więc promocja powołań lokalnych. Jednakże problem wśród ludności w Andach nadal istniał, ponieważ nie było żadnych kandydatów do wyświęcenia. W kulturze panującej w Andach "tylko osoba będąca w małżeństwie jest postrzegana za osobę dojrzałą" - podkreślił jeden z dokumentów boliwijskiego episkopatu. Choć katolicyzm był obecny wśród górali z And od wieków, celibat wśród księży nigdy nie stał się przekonywującą ścieżką dla większości z nich. Nigdy nie zrezygnowali z wyjątkowego znaczenia, jakie rodzinnemu życiu przypisywano w ich kulturze. Realne konsekwencje tego faktu były szokujące dla północnoamerykańskich misjonarzy. Zagraniczni duchowni przez dekady pracowali nad wzrostem powołań wśród lokalnej ludności, ale bez większych sukcesów. Jedno ze zgromadzeń założyło seminarium blisko granicy między Peru i Boliwią, jednak spośród 800 seminarzystów na przestrzeni 24 lat udało im się wyświęcić jedynie 14 księży pochodzących z rdzennej ludności. Brazylia: wyświęcono wyjątkowego kapłana. Jest nadzieją dla milionów katolików Jak stwierdza dziennikarka Penny Lernoux, "Chłopcy ludu Ajmara, którzy wstąpili do seminarium, byli odbierani jako obcy, którzy odeszli do innej kultury". To znaczyło, że w momencie powrotu będą odbierani jako outsiderzy bądź jako ci, którzy się zaprzedali, a nie jako pełni członkowie ich wspólnot. By zostać księżmi, musieli przejąć obcy język, obcą kulturę, a nawet obcy katolicyzm, co dla wielu okazywało się zadaniem niemożliwym do wykonania. Dlatego biskupi i duchowni skierowali prośbę do papieża Pawła VI o pozwolenie na wyświęcanie żonatych mężczyzn, tak aby sprostać tej kulturowej przeszkodzie. Podobno papież, który nadzorował wdrażanie ustaleń Soboru Watykańskiego II, nie był zamknięty na ten pomysł, jednak jego doradcy byli mniej zachwyceni, co wyrażało się w pogardliwych określeniach typu żonaci księża-chłopi. Bez możliwości wyświęcania żonatych mężczyzn Kościół w Andach i w innych miejscach Ameryki Południowej wypracował systemy, w których katecheci, osoby będące w małżeństwie oraz miejscowi diakoni pomagali szerzyć Słowo Boże w lokalnych wspólnotach. Ponieważ mówili oni w lokalnym języku, mogli rozwijać międzykulturowe umiejętności szybciej niż misjonarze. Ostatnia propozycja dotycząca diakonów zapadła w Boliwii po kilku latach i wynikała z różnych powodów. Jednym z nich było to, że ludność Ajmara zdała sobie sprawę z konieczności mobilności w ramach wspólnoty, co mogłoby utrudnić wprowadzenie święceń kapłańskich wśród żonatych mężczyzn spośród lokalnej ludności. Katecheci odgrywali kluczową rolę we wspólnotach Kościoła w Andach już od XVI wieku, jednak nie mogli oni sprawować eucharystii. Jak wskazują propozycje synodu, ten brak dostępności do mszy świętej jest obecnie najważniejszym problemem. Chociaż Watykan wydaje się bardziej otwarty na tę propozycję niż 50 lat temu, wyświęcanie viri probati powoduje podobne niepokoje, co wtedy. Niektórzy martwią się, że kandydaci do święceń, a więc mężczyźni pochodzący z wiejskich terenów, prawdopodobnie nie mający dostępu do wyższej edukacji, będą niedouczeni. Inni natomiast twierdzą, że stworzenie wyjątku dotyczącego celibatu w tym miejscu okaże się punktem bez powrotu pozwalającym na podobne rozwiązania innym rejonom, a może nawet w całym Kościele. Prawdę mówiąc nie wiemy, jak te napięcia zostaną rozwiązane w rzeczywistości. Nie można ich ignorować, bez względu na to, kto za nimi stoi. Jednak nie powinny być też czynnikiem powstrzymującym. Niemniej to jedynie Kościół w Amazonii, mając błogosławieństwo papież Franciszka, może zająć się rozwiązaniem wyświęcania żonatych mężczyzn. Wydaje mi się, że nie jest to kwestia hermetycznej propozycji w teorii, ale raczej kwestia wytrwałości i miłosierdzia w praktyce. Pytanie musi być wtedy następujące: Czy potrafimy myśleć wraz z Kościołem? Czy potrafimy zaakceptować uporczywe działanie Ducha, niż raczej trwać we frustracji i koncentrowaniu się na szczegółach? Czy potrafimy myśleć wraz z Kościołem? Posoborowa sytuacja w Andach nie jest taka sama jak współczesna sytuacja w Amazonii, jednak historyczne uwarunkowania powinny skłonić nas do zatrzymania się. Brak rozwiązania tego problemu będzie sprawiał, że wielu katolików nadal będzie musiało funkcjonować bez eucharystii. Co więcej, podziały w Kościele, które objawiają się w tak spolaryzowanej reakcji na propozycje synodu, w obliczu międzynarodowej debaty dotyczącej tego zagadnienia mogą jedynie się pogłębić. Myślenie wraz z Kościołem jest wyzwaniem w momencie, gdy sam Kościół zastanawia się nad tym, czy powinien podjąć tak radykalną zmianę. Nie możemy nie przyznać, że to rozwiązanie wydaje się interesujące, bez względu na problemy. Jednak wierzę, że ekologia integralna, która powinna być w centrum ewangelizacyjnych wysiłków w Amazonii, pozwoli na rozwiązanie tego dylematu. Zamiast pytać o wyświęcanie żonatych mężczyzn, przyszły synod stawia następujący problem: "Co to znaczy nawrócić się w ramach działań duszpasterskich w sposób, który pozwoli Kościołowi w pełni głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa w Amazonii?" (Instrumentum Laboris 5). Artykuł został opublikowany 8 lipca tego roku na portalu Episkopat Włoch nie godzi się na to, aby na terenie tego kraju pracowali żonaci kapłani Rumuńskiego Kościoła Greckokatolickiego – donosi katolicka agencja ADISTA. Podstawą do odmowy jest stanowisko Stolicy Apostolskiej w tej sprawie, podyktowane obawą o zgorszenie jakim mogłaby być dla wiernych obecność żonatych kapłanów. Jak twierdzi ADISTA, również na niedawnym Zgromadzeniu Specjalnym Synodzie Biskupów dla Bliskiego Wschodu podniesiono kwestię pracy wśród imigrantów żonatych księży innych obrządków – mowa jest o tym w jednej z przedłożonych papieżowi propozycji do przyszłej adhortacji apostolskiej. W datowanej 13 września odpowiedzi na pytanie, jak sytuacja ta wygląda we Włoszech, przewodniczący episkopatu, kard. Angelo Bagnasco stwierdził, że „po uważnym rozpatrzeniu tej sprawy także w świetle danych na temat liczebności wspólnot etnicznych z krajów Europy wschodniej oraz sytuacji duchowieństwa włoskich diecezji, biskupi uważają, iż nie ma 'słusznych i rozsądnych powodów', dla których można by udzielić dyspensy”. Kardynał powołał się na pragnienie „zapobieżenia zgorszeniu, jakim mogłaby być dla wiernych obecność żonatych kapłanów”, dodając, że powód ten ma pierwszeństwo przed „potrzebą zagwarantowania katolikom obrządku wschodniego posługi kapłanów mówiących w ich języku i pochodzących z ich krajów”. Tym samym – podsumowuje agencja ADISTA – żonaci księża rumuńscy pozostaną w dwóch włoskich diecezjach, „gdzie od wieków mogą sprawować swoją posługę, mianowicie w Piana degli Albanesi na Sycylii i w Lungro w Kalabrii”. «« | « | 1 | » | »» 22 lata po zbrodni, która wstrząsnęła całą Polską, rusza proces w głośnej sprawie "Skóry". Papież, wbrew sugestii synodu, nie zgodził się na wyświęcanie żonatych mężczyzn na diakonów. Prokuratura postawiła zaś zarzuty ws. tragicznej śmierci matki i dwóch córek na stoku w Bukowinie Tatrzańskiej. Oto 10 najważniejszych wydarzeń dnia. Zapraszamy na podsumowanie środy w Polsce i na świecie. Ruszył proces ws. "Skóry" W Krakowie rozpoczął się proces ws. brutalnego zabójstwa studentki z 1998 roku. Oskarżony Robert J. został zatrzymany w 2017 roku po tym, gdy sprawę przejęło tzw. Archiwum X. 53-latek nie przyznał się do winy. Mężczyźnie grozi dożywocie. Sprawa "Skóry" to jedna z najbardziej tajemniczych a zarazem brutalnych zbrodni w historii III Rzeczpospolitej. Papież nie zgodził się na wyświęcanie żonatych Wbrew temu, co sugerowało pismo synodu, Ojciec Święty nie poparł propozycji wyświęcania stałych żonatych diakonów. Częściowe zniesienie celibatu miało być rozwiązaniem, które pozwoli przezwyciężyć problem braku kapłanów na odległych, trudno dostępnych terenach, takich jak np. Amazonia. Było ono dyskutowane podczas jesiennego synodu, który wśród konserwatystów wzbudził wiele kontrowersji. W sprawę włączył się emerytowany papież Benedykt XVI. Są zarzuty za tragedię w Bukowinie Tatrzańskiej Prokuratura postawiła zarzuty inwestorowi obiektu, w którym znajdowała się wypożyczalnia nart w Bukowinie Tatrzańskiej. Dotyczą one samowoli budowlanej. W poniedziałek wiatr zerwał dach tej konstrukcji. Przeleciał on w powietrzu ok. 60 m i z impetem spadł na grupę turystów stojących przy samochodach. Na miejscu zginęły turystki z Warszawy - matka i jej 15-letnia córka. W szpitalu zmarła druga, 21-letnia córka kobiety. Holandia: Eksplozje w urzędach pocztowych Nad ranem w oddziałach holenderskiej poczty wybuchły ukryte w listach bomby. Do eksplozji doszło w Amsterdamie i w Kerkrade, na południu kraju, przy granicy z Niemcami. W eksplozjach nikt nie ucierpiał. Jak ustaliła policja, motywem całej sprawy były wymuszenia. Trwa śledztwo. Kwaśniewscy zareagowali na raport CBA To pokłosie "spowiedzi agenta Tomka", który opowiedział o swojej pracy w CBA i zdradził, że nigdy nie było dowodów na zakupienie przez Aleksandra i Jolantę Kwaśniewskich willi w Kazimierzu Dolnym. "To manipulacja. Jeżeli CBA ma tak mocne dowody, to dlaczego po 13 latach sprawa nie ma finału w sądzie" - czytamy w oświadczeniu byłej pary prezydenckiej. Odnieśli się w ten sposób do ujawnionego raport CBA ws. ich rzekomej willi. Kwaśniewscy żalą się także, że są traktowani instrumentalnie w sporze "agenta Tomka" z byłymi przełożonymi. Polacy ewakuowani z Wuhanu. Są wyniki badań Resort zdrowia poinformował, że podczas żadnej z trzech serii badań próbek pobranych od 30 osób, które ewakuowano z chińskiego Wuhanu, nie stwierdzono 2019-nCoV. Polacy przylecieli do Wrocławia 2 lutego. Chińskie władze poinformowały dziś, że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa wzrosła do 1113. W Polsce wirus jeszcze się nie pojawił. Wszystkie dotychczasowe podejrzenia okazały się fałszywe. Sejmowa komisja kultury przeciwna dotowaniu TVP Sejmowa komisja Kultury i Środków Przekazu rekomenduje odrzucenie projektu rekompensaty dla mediów publicznych w związku z niepłaconym przez widzów abonamentem. W 2020 roku miała ona wynieść blisko 2 mld złotych. Za odrzuceniem noweli było 14 posłów, a przeciw 10. Nikt nie wstrzymał się od głosu. To tymczasowe zwycięstwo opozycji. Ustawa wróci bowiem w sejmowych głosowaniach, podczas których ustalenia komisji mogą zostać odrzucone. "Jolka, Jolka pamiętasz" na pożegnaniu Lipki Rodzina, przyjaciele i fani pożegnali Romualda Lipkę. Msza odbyła się w Archikatedrze Lubelskiej, a artysta spoczął na cmentarzu przy ulicy Lipowej w Lublinie. Na trąbce odegrano fragment przeboju Budki Suflera "Jolka, Jolka pamiętasz", który skomponował muzyk. Lipko zmarł w ubiegłym tygodniu w wieku 69 lat. Artysta zmarł po chorobie nowotworowej. Jego odejście odbiło się szerokim echem w świecie polskiej muzyki rozrywkowej. Listy poparcia do KRS. Prawicowy serwis ujawnia nazwiska Prawicowy serwis opublikował listę 370 sędziów, którzy mieli złożyć swoje podpisy na listach poparcia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Portal nie podał jednak konkretnie, kto poparł którego kandydata i czy uzyskali oni wymagane 25 głosów. Niektóre nazwiska pojawiają się więcej niż raz. Wzrósł bilans ofiar koronawirusa Chińska Narodowa Komisja Zdrowia poinformowała, że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa wzrosła do 1113. Liczba osób zainfekowanych w Chinach wzrosła natomiast do 44 653. Epidemia rozprzestrzeniła się na ok. 30 krajów na całym świecie. Chcesz wiedzieć więcej? Pobierz upday z Google Play!

portal dla żonatych księży